Friday, June 29, 2018

Rozwiązania - bramami do piekła?

Tak. Mówią: jesteśmy silni. Nigdy jeszcze cywilizacja nie była tak potężna. Tak rozwinięta. Oto mkną kolumny lśniących aut, a niektóre z nich same parkują, identyfikują pieszych i generalnie aż kipią od udogodnień. Więc myślisz - czas się rozsiąść, roboty wyczyszczą mi buty, a może nawet nałożą skarpetki.
Tak. Mówią: liczba prac naukowych rośnie, niczym grzyby po deszczu (jakim deszczu?). Cóż, rośnie. Ustala się coraz to drobniejsze szczególiki, za coraz wyższą cenę.
Tak. Mówią: znajdziemy rozwiązanie. Przecież zawsze (zawsze?) tak było. Oto Nauka, potężna i dumna, oto instytucje, z godłami, pieczęciami, procedurami. Łup, łup, kroki ładnie ubranych ludzi, w eleganckich butach, niosą się w pięknie utrzymanych korytarzach. Łup, łup.

NIE. Nie będzie. Już nie.

Jakie rozwiązania?

Liczba ludzi rośnie. Ich apetyty rosną. A tu szyneczka w sobie pierdoleńskim, polana wywarem z mchu Tutenchamona, rośnie tylko na starych grobowcach. A to przysmaczek z Indii, rośnie w Radżastanie. Jedyne 6,66 za kilo. I przewiduje się, że trzeba będzie produkować o 60% żarcia więcej, już w 2050 roku. Ale ponoć będzie tego żarcia mniej, bo ziemie uprawne ubożeją (choć mądrale przekonują - jak się nawiezie, NIE MA różnicy, przecież to chemia), bo wód gruntowych coraz mniej, bo deszczy albo coraz mniej, albo jak są, to od razu wiadra z nieba lecą. Proponowane rozwiązania: zwiększyć wydajność z hektara. Jak? Nawieść więcej, zwłaszcza w krajach rozwijających się? Analizy gleby, komputery, roboty, cyborgi, kopalnie, paliwa, kruszone skały, setki milionów ton rocznie, by wydrzeć trochę pierwiastków. Proces uzyskiwania azotu, z użyciem gazu naturalnego. Polać precyzyjnie, zgodnie z instrukcją, pestycydami, fungicydami, pierdycydami. Niech będzie. Bo przecież tak się robi od lat 60-tych. I wzrost wydajności z hektara MALEJE. Zerwano już jabłuszka najniżej wiszące, teraz się sięga po te z samego czubka drzewa. Ale niech będzie.

Więc lejmy, wprowadzajmy GMO, wpuśćmy roboty, kruszmy skały, użyjmy więcej gazu, więcej wody, choćbyśmy mieli ją z komet brać.

Czyli zużyjmy WIĘCEJ energii.

Stężenie CO2 w atmosferze rośnie (pomijam metan, niech będzie). Ka-bum! Rycerz w błyszczącej zbroi nadciąga, a na jego sztandarze widać: Direct Air Capture, czyli bezpośrednie pochłanianie z atmosfery. Taka TECHNIKA, która zasysa dwutlenek węgla z powietrza. Ponoć można (najniższe szacunki), zrobić to już za, bagatela, 60 dolarów za tonę. Przynajmniej teoretycznie, w marzeniach. Ale niech będzie, wierzymy przecież w Naukę i jej proporce (tak ładnie powiewają przy huraganach, przy tornadach, przy trąbach powietrznych, prawda?). Wpuszczamy co roku około 35 miliardów ton dwutlenku węgla do atmosfery, więc po taniości usunięcie rocznej emisji to 2,1 biliona dolarów rocznie, Pfii! Co to jest! PKB USA to około 19 bilionów. Więc to zaledwie 10% PKB USA. Tak? No tak. Świetnie, więc niech będzie, radośnie przyjmę tę bajkę - powstaną jutro tysiące zakładów zajmujących się DAC. Oczywiście będą one potrzebować energii.

Czyli zużyjmy WIĘCEJ energii.

Ups. Coś cuchnie. Wdepnąłem w psią kupę? A może przywlokłem z kurnika jakieś odchody? Niestety nie.

Czytam. W Kanadzie zryto obszar RÓWNY Anglii, by wycisnąć z piachu trochę ropy. Polska zamówiła gaz z USA, który będzie wyciskany z piachu w Luizjanie. Z piachu? Tak, z cholernego piachu. Albo widzę wideo - jada auta, i się kręcą jakieś pierdolniki, poruszane powiewem aut. Generują prąd. Albo widzę reklamę: pellet, robiony z trawy, ziaren (ZIAREN!!!!), gałęzi, super hiper duper eko paliwko, zarąbiste, wyczepiste. Bierzesz biomasę, ścinasz (zużywasz energię), czasem tniesz ma kawałeczki (zużywasz energię), ściskasz to tak, że z trawy robi się twarda kostka (zużywasz energię) - i to ma być świetne eko paliweczko, chopsa z nim do piecyka, będzie ciepełko.

Dobra.

To teraz pytanie - skąd weźmiemy na to energię?

Spalimy więcej węgla? Już tego najlepszego za dużo nie ma, no i spalanie węgla to emisje CO2, a jak się wyemituje, to potem trzeba ściągnąć, więc trzeba energii. To może rzędy roślin GMO, miliony hektarów, biomasa, pellet i te sprawy? Aaaaa, ale przecież będzie brakować żarcia, więc odpada. Ropa? Chyba kiepsko z ropą, bo już nawet z piachu ją wyciskamy? To może odnawialne źródła energii - panele słoneczne, wiatraki? Czytam - ten sektor musiałby rosnąć sześć razy szybciej, by zastąpić paliwa kopalne, które [dobrej jakości] nam się kończą, a o dodatkowej energii, na hiper duper rolnictwo, czy zasysanie CO2 z powietrza w ogóle nie było tam mowy.

Znam ten problem. To krótka kołdra. Przykryjesz głowę - nie starcza na nogi. Przykryjesz nogi - to tyłek wystaje. A nasza kołdra rwie się, łatamy ją, tanim kredytem, tańcem na skraju przepaści, śmiechem odbijającym się echem w czeluści.

NIE MA. Słowa-klucze. Nie ma energii, by CO2 zassać (nie wspominając o metanie). Nie ma energii, by z hektara wycisnąć cuda (o ile to w ogóle możliwe). Nie ma dodatkowych hektarów, by wyprodukować tą energię. A jak więcej lasów pod te hektary wytniemy, to jeszcze więcej CO2 pójdzie w niebo, i jeszcze mniej lasy pochłoną, bo ich po prostu też NIE BĘDZIE. Nie ma nawet cholernych paliw kopalnych dobrej jakości, by dokończyć rewolucję odnawialnych źródeł energii - za późno się za to zabraliśmy. I co, rycerzyku w lśniącej zbroi? Możesz potrząsać swą kopią, daremnie, wichry ci ją połamią, i grad, i huragan, i żar wypali. Co twoja technika zrobi, teraz, gdy NIE MA? Postawisz na rolnictwo - zabraknie energii gdzie indziej. Postawisz na DAC - zabraknie gdzie indziej. Nie postawisz - umrzesz z głodu, albo spali cię Słońce, pod cieplarnianą pierzyną (ta niestety nie jest za krótka).

Technika więc nie jest rozwiązaniem. Nie oferuje NIC - prócz zagłady. Śmierci, Głodu. Daremności. Oferuje - twoje białe kości, twoje umarłe dzieci, twój płacz, wycie - w puste niebo, w próżnię odległą, w wycie, już ostatnie.


No comments:

Post a Comment